II Zjazd Ambasadorów Firmy Polsping

W dniach 18-20.09.2020 odbył się II Zjazd Ambasadorów Firmy Polsping.
Pierwotnie miał on się odbyć w kwietniu, ale koronawirus skutecznie to uniemożliwił. Konieczność czekania kolejnych miesięcy nie była w żaden sposób przyjemną wizją, ale wszyscy wiedzieliśmy, że prędzej czy później się spotkamy. Wybraliśmy termin wrześniowy, bo przełamanie lata i jesieni wydawało się idealnym momentem, żeby się spotkać, porozmawiać i nabrać energii na jesienne wyprawy. Mieliśmy nadzieję, że pogoda dopisze i będzie jeszcze słonecznie, ale już nie gorąco. Udało się trafić idealnie w punkt, choć trzeba przyznać, że wieczory i noce były nie tyle chłodne, ile po prostu zimne, ale na szczęście bluzy POLSZTOS przybyły nam na ratunek.
Oskar i Robert
Chcieliśmy być jak najbliżej natury, a jednocześnie w centralnej części Polski, żeby chłopaki z różnych stron kraju mogli dotrzeć na spotkanie w relatywnie krótkim czasie. Wybór padł na Ośrodek Wypoczynkowy Wiosełko nad Rzeką Wkrą. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę. Drewniane domki w lesie, obok wielka piaszczysta plaża i cudowna, czysta jak kryształ rzeka Wkra. Powietrze było niesamowite, różnica w stosunku do tego, czym oddycha się, mieszkając w Warszawie, czy innych miastach jest wręcz nie do opisania. Niby tylko 60 km od Warszawy, a jednak zupełnie inny świat.
Wkra
Wrzesień to także dobry czas, bo nad rzeką było znacznie mniej ludzi. Dalej było sporo kajaków i trochę namiotów, ale summa summarum było to nic w porównaniu z lipcem i sierpniem. Dzięki temu nasze hałaśliwe zachowanie było uporczywe dla niewielkiej ilości ludzi. A hałasu nie brakowało...

Nie będę pisał bajeczek o bardzo spokojnym spotkaniu grzecznych chłopców, bo przecież wiadomo, że na imprezach integracyjnych nie o to chodzi, prawda? W piątek w dzień było grzecznie. Wraz z szefem Sebastianem, a także Konradem i Jankiem - filarami naszej firmy dotarliśmy na miejsce około południa. Niedługo dojechał też Kamil Szostawicki, który przywiózł ze sobą pyszne podlaskie specjały. Miał własny chleb, ogórki kiszone i inne domowe pyszności, które były idealne na otwarcie. Super sprawa. Następni byli Nikodem Krzemiński i Szymon Jączyński, a reszta znacznie później, bo praca, bo rodzina, bo 400 km i takie tam wymówki. Już pierwszej nocy, w piątek zabawa trwała do samego rana. Większość ekipy dotarła późno, część dopiero po północy, więc impreza rozkręcała się powoli, ale jak już się rozkręciła to konkretnie. Większość chłopaków spotkała się osobiście pierwszy raz w życiu, wcześniej znali się z internetu i firmowego chata, jednak widać było, że w swoim towarzystwie czują się jak dobra, zgrana ekipa. Była masa śmiechu, godziny rozmów, żarty, dowcipy, opowieści, było po prostu fantastycznie. Były oczywiście też toasty, no bo wiadomo, bez toastów to nie przejdzie.
toasty
Sobota była dniem relaksu i luzu. Część chłopaków (w tym najmłodsi) wstała o świcie i poszła na ryby. W sumie to ciężko mówić o wstawaniu, skoro spali z godzinę. Ja odpuściłem. Z doświadczenia wiem, że jak impreza to nie wędkowanie, a jak wędkowanie to nie impreza i jak się okazało, nie byłem w błędzie. Nie znaczy to, że nie byłem z wędką nad rzeką, bo byłem, nawet kilka razy, ale w dzień jak już się wyspałem. Chociaż nie, nieprawda, za mało spałem, żeby się wyspać, tylko oni spali jeszcze mniej. O 9:00 było śniadanie - jajeczniczka, paróweczki, tosćiki, herbatka, kawka... mówię o nich tak pieszczotliwie, bo widać było, że chłopaki patrząc na te rzeczy byli przeszczęśliwi. Ja w sumie też byłem. Później mieliśmy czas na spotkanie w salce konferencyjnej, omówienie kilku firmowych tematów i rozdanie prezentów w postaci pudeł z naszym sprzętem, w tym z Regami TR, zaprojektowanymi przez Pana Roberta Taszarka, który również brał udział w zjeździe. Był też czas na relaks. Dzięki Bogu. Po południu zjedliśmy obiad i widać było, że ekipa wraca do pełni mocy. Niektórym siły dodała krótka drzemka, innym zimne piwko, ale najważniejsze, że wszyscy byli uśmiechnięci.
tomeczek
Wieczorem, podobnie jak w piątek przyszedł czas na grilla. Karkówka, kaszanka, kiełbasa itd. itp. same rarytasy, a po posiłku zabawa i śpiew, autentycznie śpiew. Bartek Pysz, którego pieszczotliwie nazywamy "Małym John'em" przyniósł gitarę i sprawił, że sobotni wieczór był absolutnie fantastycznym przeżyciem. Utwory Dżemu, Perfectu i innych topowych polskich rockowych kapel niosły się hałaśliwie w rzecznej dolinie. Cała ekipa śpiewała razem, magia.

Około 22:00 pomyślałem, że rozpalę ognisko w jednym z wyznaczonych do tego celu miejsc. Z pomocą kierownika zamieszek Remka Cabały udało się ten cel osiągnąć. Ja znalazłem sosnowy chrust (bardzo trudne zadanie w sosnowym lesie), a Remek uszczuplił zapasy opałowe znajdującej się nieopodal sauny (mam nadzieję, że Pan Andrzej - właściciel ośrodka się nie obrazi) i zabawa trwała w najlepsze. Zimna noc nie była nam straszna, bo przy ognisku i z pomocą środków rozgrzewających było nam wszystkim bardzo ciepło. Śpiewaliśmy dalej, rozmawialiśmy dalej, było po prostu "mega".
ognisko
Niedziela to oczywiście dzień pożegnania. Znów wstaliśmy na poranne śniadanie, choć tym razem chłopcy byli jakby mniej żwawi, a i na rybki o świcie wyruszyło ich niewielu. Nie pytajcie mnie dlaczego, skąd miałbym to wiedzieć? Muszę jednak pochwalić Oskara Werwickiego i Szymona Jączyńskiego, którzy nie tylko z racji wieku unikali toastów, ale też codziennie rano budzili chłopaków i zapraszali ich na poranne wędkowanie. Nikodem Krzemiński i Mateusz Piłat, którzy byli z nimi w domku, nie mieli wyjścia, wstawali i szli na ryby. Krzysiek Kowalewicz z Tomkiem Kluzem jednak z nieznanych przyczyn odpuszczali. Widać starsi są, a wiek robi swoje.
Ostatecznie jednak wszyscy zdołali zjeść śniadanko, niektórzy wypili pieniste lekarstwo na ból głowy i do obiadu mieliśmy czas na podsumowania, ostatnie rozmowy, żarty i śmiechy, ale także, a może przede wszystkim na spakowanie się i posprzątanie domków. Ja sprzątałem tak skrupulatnie, że zostawiłem ładowarkę do Samsunga, 80 zł w plecy, Szlag! Ten czas zleciał bardzo szybko jak z resztą cały weekend. Gdy jest się gdzieś z dobrą ekipą i wszystko się układa, czas po prostu znika. O 12:00 domki były już gotowe do odbioru, a my czekaliśmy na obiad. O 13:30 zjedliśmy wspólnie posiłek, pożegnaliśmy się i ruszyliśmy wszyscy w drogę do domu, choć dla każdego ten dom był gdzie indziej.
sala
Podsumowując muszę powiedzieć, że bardzo, ale to bardzo się cieszę. Możliwość spotkania chłopaków sprawiła mi osobiście wiele satysfakcji i radości. Niestety nie jestem w stanie wymienić tu ich wszystkich i opisać co wyprawiali, ale uwierzcie mi na słowo, że w ekipie nie było słabych punktów. Prowadzenie zespołu ambasadorów Polsping to dla mnie ogromne wyróżnienie, ale najważniejsi w tym wszystkim są oni, bo to po prostu fajni, porządni ludzie, którzy cieszą się tym, co robią. Wam również życzę byście każdego dnia cieszyli się tym, co sprawia Wam przyjemność. Kto wie, może pewnego razu, na kolejnej imprezie spotkamy się również w Wami?

Z POLSZTOS-owym pozdrowieniem.

Marcin Ziemba

Powiązane produkty

Bluza Z Kapturem Granatowa POLSZTOS

179,00 zł

Bluza Z Kapturem Szara POLSZTOS

179,00 zł

Koszulka Bawełniana Oliwkowa POLSZTOS

59,00 zł

Komentarze ()