Prosto i sukcesywnie- wakacyjne płocie na feeder

Lubicie klimat wakacyjnego wędkowania ? Ja uwielbiam... Zresztą zamknijcie teraz na moment oczy i spróbujcie wyobrazić sobie połączenie tych dwóch pięknych rzeczy, jakimi jest pełnia lata i wędkarstwo. Jest ponad 20 stopni Celsjusza, południowe słoneczko bije ci w kark. Dookoła koncert ze swego ulubionego repertuaru wybrzmiewają świerszcze pochowane w nadwodnych trawach. Wszędzie latają różnobarwne motyle, pokaz swoich cudownych dźwięków postanowiły urządzić również ptaki. Cała harmonijna otaczająca Cię zewsząd przyroda sprawia, że jesteś teraz nad wodą tak szczęśliwy, jak podczas żadnej innej pory roku. Czyż to nie jest magiczne ? Wiadomo, jesteś wędkarzem, tak więc siedzisz na swoim siedzisku, obok na podpórce leży wędka, a obok masz skrzynkę z potrzebnymi Ci akcesoriami, wiadro z zanętą i plecak z innymi elementami ekwipunku. W zaistniałej sytuacji do pełni szczęścia brakuje już tylko.... Ach no tak, ryb. Przy tak sprzyjającej aurze oddając się w pełni ciepłu słonecznych promyków łatwo zapomnieć o tym, w jakim celu znaleźliśmy się nad wodą. Może i spokojna, nagrzana jeziorowa woda bez choćby fałdki na swojej tafli nie kojarzy się większości z rybnym eldorado, lecz dzisiaj chciałbym wam opowiedzieć, w jaki to ja sposób zabieram się za łowienie w upalne lato, bo coś tam jednak wyłuskać.


DLACZEGO PŁOĆ ? 


Wybór jest prosty. Płoć jest rybą spokojnego żeru, która występuje w niemalże każdym zbiorniku, w jakim tylko żyją ryby w naszym kraju. W dodatku to gatunek, któremu niezbyt przeszkadza nagrzana woda i słaby dostęp tlenu i nawet w samo letnie południe potrafi żerować jakby nigdy nic, podczas gdy inne gatunki ani myślą o jedzeniu. Ostatni i najważniejszy punkt to fakt, że po prostu lubię je łowić. Darzę te srebrne piękności wyjątkowym sentymentem związanym z samymi początkami mojej przygody z wędkarstwem, ponadto jak na swoje rozmiary płocie są bardzo waleczne i sprawiają dużo przyjemności z holów, których przy odpowiednim podejściu do tematu potrafi być naprawdę wiele podczas jednej nawet niekoniecznie długiej sesji.


JAK TO JEST Z TYM FEEDEREM ?


Wciąż dla wielu osób klasyczny feeder kojarzy się z dużym, ciężkim koszykiem wypełnionym po brzegi zlepioną jak glina zanętą wyrzucaną jak najdalej w głąb jeziora, na domiar złego ciężkim teleskopem, na którym potem nawet zazwyczaj nie czujemy, czy mamy rybę, czy też nie. Jest to oczywiście jak najbardziej błędne postrzeganie tej metody i jedynie martwy już dawno stereotyp. Swoje wakacyjne płocie zazwyczaj łowię na niewielkim jeziorze gdzie, aby dobrać się do żerujących ryb, zestaw należy podać na średnią odległość, do której osiągnięcia nie jest potrzebne wędzisko o znacznej mocy. Moim zdaniem stosunkowo delikatny feeder/picker, jakim jesteśmy we współpracy z klipsem na kołowrotku w stanie celnie i punktowo podawać nasz „towar" w łowisko nęcąc tym samym i utrzymując ryby w jednym miejscu, spisuje się tutaj wyśmienicie. Dodatkowo cieniutka feederowa szczytóweczka pięknie pokazuje często bardzo mocne i gwałtowne barania płoci, które dla oka wędkarza działają jak istna poezja. 


TAKTYKA


Podczas letnich łowów jeziorowych płoci łowić będziemy bardzo aktywnie co dla wielu może kompletnie nie być cechą powiązaną z feederem. Technika, jakiej użyjemy to opad, lecz nie taki z główką jigową znany ze spinnigu, lecz taki w którym po zarzuceniu zestawu do wody wpadnie nasz koszyk, który wraz z długim przyponem powoli opadać będą do dna i kusić tym samym płocie znajdujące się w toni, jakie to są naszym celem. Idealnym rozwiązaniem do takiego łowienia jest koszyk Bullet z obciążeniem 20 gramów, ale także standardowy koszyczek prostokątny z niewielkim ołowianym dociążeniem świetnie się sprawdzi. To właśnie w czasie opadu przynęty najczęściej możemy się spodziewać brania płotki, ewentualnie chwilę później. Z tego też powodu nie trzymamy zestawu w wodzie zbyt długo i jeżeli nie wyjęliśmy ryby do tego momentu, to po ok. 3 minutach zwijamy nasz koszyk i ponownie nabijamy go, po czym posyłamy znów w to samo miejsce. Niebywale ważną funkcję pełni tu zanęta, a w zasadzie jej przygotowanie. Najczęściej kupuje niedrogie zanęty płociowe, jakie rozrabiam z tak małą ilością wody, by od razu po zetknięciu koszyka z taflą wody, mieszanka zaczęła smużyć, tworząc tym samym w wodzie efekt chmury zanętowej, jaki toniowe płocie wręcz kochają. Odległość jest czymś bardzo indywidualnym i to, na jakim dystansie ryby żerują na waszej wodzie, musicie już niestety wyczuć sami, u mnie np. jest to jakieś 40 metrów od brzegu. Gdy już odnajdziecie odpowiedni dystans, warto zmierzyć go przy użyciu dwóch podpórek, wbitych w ziemię, oddalonych od siebie w równej odległości. Koniecznością jest tutaj zaklipowanie żyłki na kołowrotku, tak by za każdym razem oddawać powtarzalne rzuty. U mnie na haczyku ląduje mały pęczek kolorowych pinek, najlepiej wcześniej utopionych w słodkim i gazowanym napoju, co poprawia ich pływalność i wydłuża czas ekspozycji w wodzie podczas opadania koszyka. Sprawdzić też oczywiście mogą się takie przynęty jak kukurydza konserwowa, biały robak, czy jaskrawe ciasto, jednak u mnie moczona w napoju pinka wiodła największy prym i najbardziej posmakowała rybom. Na samym początku, w ramach wstępnego nęcenia do wody wrzucamy od 5 do 10 koszyków, które po opadnięciu do dna w zasadzie nie powinny mieć już w sobie prawie wcale zanęty. W razie czego strzepujemy paroma energicznymi ruchami wędki i następnie przechodzimy już do łowienia. Gdy ryby wejdą w łowisko (co potrafi zająć trochę czasu, więc należy cierpliwie i sukcesywnie posyłać do wody koszyki pełne zanęty) po rzucie na obrany azymut na drugim brzegu, co daje nam większą dokładność w celności kierunku rzutów, musimy utrzymać cały czas napiętą linkę i być gotowym na zacięcie w każdej chwili. Przy dobrych braniach czasem nawet nie opłaca się odkładać kija na podpórki. 


SPRZĘT


Tutaj nie będę skupiał się na profesjonalnym sprzęcie za grubą kasę ani na wędkach o ekstremalnie małym wyrzucie, czy ekstremalnie cienkich linkach. To absolutnie nie dlatego, że uważam takie łowienie za niesłuszne, bądź nieskuteczne, bo sam w nadchodzącym sezonie chcę spróbować łowienia płotek na znacznie delikatniejszy sprzęt niż wcześniej. Po prostu mam na celu pokazanie wam, że tak też się da i takie łowienie również potrafi być satysfakcjonujące. Jeżeli macie sprzęt nieco mocniejszy niż typowe pickery do dłubania białorybu to naprawdę nie ma się tutaj czym martwić. Ja na przykład jeszcze w zeszłym sezonie świetnie bawiłem się przy użyciu wędki feeder 90 gramów/ 360 centymentrów i kręciołka o rozmiarze 3000 z nawiniętą żyłką o przekroju 0,23. Koniecznym wymogiem jest tutaj to, by kołowrotek posiadał klips, choć jeżeli go nie ma, możemy wykonać go samodzielnie. Jest to jednak temat na osobny artykuł. Jeżeli do takiego zestawu wybierzemy najdelikatniejszą szczytówkę z kompletu dołączonego do wędki oraz użyjemy cienkiego przyponu, gwarantuję wam, że radocha z wyciąganych jednej za drugą płoci będzie naprawdę duża. 


BUDOWA ZESTAWU 


Nasza pasja powinna być dla nas możliwie jak najmilsza i lekka, choć z tym drugim bywa różnie, to nie powinniśmy zbędnie jej sobie utrudniać. Najbardziej lubię zestaw ze skrętką, więc po przełożeniu żyłki przez wszystkie przelotki kija nawlekam na linkę krętlik za agrafką, następnie nakładam gumowy stoper i skręcam z żyłki głównej skrętkę, do której wykonania znajdziecie liczne poradniki w internecie. Na początku zaraz po tym zabiegu zawiązywałem skrętkę i mocowałem do niej przypon najprostszym chyba węzłem „pętla w pętlę" i nie sprawiało to żadnych problemów oprócz trudności z wymianą przyponu, gdyż za każdym razem stary przypon należało przecinać, a przecież często był on jeszcze zdatny do użytku i należało pętle na jego końcu wiązać na nowo. Tak więc dla własnej wygody zakupiłem feederowe krętliki z szybkozłączką, które montuje na końcu skrętki i dopiero wtedy ją zawiązuję. Dzięki temu mogę szybko i bez potrzeby niszczenia starego przyponu wymienić go w każdej chwili na nowy. Jeśli jednak skrętka okaże się zbyt skomplikowana, można zastosować rurkę antysplątaniową, której ja osobiście najczęściej używam przy łowieniu karpi. Jeżeli chodzi o przypony, to stosuję najczęściej takie o średnicy 0,10 minimetra i długości metra, a czasem nawet więcej dla wydłużenia opadu. Na jego zakończeniu znajduje się niewielki haczyk o rozmiarze przykładowo 18, choć tym nie ma się zbytnio co sugerować, gdyż wielu producentów sprzętu wędkarskiego ma całkiem inną rozmiarówkę. Ważne, by haczyk był po prostu mały, lecz bez problemu pomieścił pęczek kilku pinek. Mile widziane są tutaj haczyki o kolorze srebrnym lub złotym, co przy prześwietlonej wodzie potrafi dodatkowo wabić ryby. Koszyki mojego wyboru są małe, gdyż przy używaniu dużych schodziłoby mi niepotrzebnie znacznie więcej zanęty, posiadają możliwie jak najmniejszą wagę przy zachowaniu możliwości łatwego rzutu w zaklipowane wcześniej miejsce. To również jest związane z długością opadu.


 PARĘ SŁÓW NA ZAKOŃCZENIE


Gdy już nadejdzie tak upragnione przez większość z nas lato, polecam wam wypróbować opisany przeze mnie sposób na waszych okolicznych wodach. Koniecznie dajcie mi wtedy znać, jakie uzyskaliście efekty. Jeżeli wszystko pójdzie po waszej myśli w siatce znaleźć może się pokaźna ilość płoci. Zachęcam rzecz jasna do zwrócenia im następnie wolności, bo wypuszczanie ryb cieszy prawie tak samo, jak ich łowienie. W moim przypadku są to najczęściej ryby około 20 centymetrów długości, jednak zdarzają się i miłe niespodzianki. Nie zdziwicie się też, jeśli przy samym brzegu wasze pinki zaatakuje chmara malutkich jak palec okonków, często zdarzają mi się tego typu akcje z tymi szalonymi rybami. Bawcie się wędkarstwem i wykorzystujcie te wolne i słoneczne dni nad wodą. Mam nadzieję, że wtedy to przyda się wam choć jedna z moich porad. Połamania ! 


Szymon

Powiązane produkty

Koszyk Zanętowy Prostokątny Z Dnem

4,99 zł

sprężyna zanętowa (2 szt.)

2,49 zł

Komentarze ()