Nad Odrę z kumplami
- Relacja z wyprawy
- 1784 odwiedzin

Pewnego pięknego dnia na początku września pojechałem wraz z moim kompanem Tomkiem nad Odrę, aby testować nowy odcinek naszej piękniej rzeki. Jako, że jesteśmy głodni nie tylko dobrych połowów, ale również w dosłownym znaczeniu tego słowa lubimy zjeść, to wystąpiliśmy najpierw do pobliskiej kebabowni, aby mieć coś na ząb. Po zakupach wyruszyliśmy pełni optymizmu. W drodze na ryby zadzwonił do mnie znany wszystkim w świecie spinningu kolega Krzysio i zapytał gdzie nas znajdzie, ponieważ miał zamiar dojechać i pomachać z nami . Słonko świeciło, a wiatr trochę dawał się we znaki, więc w oczekiwaniu na kolegę postanowiliśmy zjeść swoje kebsy.
Pojedzone, czas zacząć łowić
Minęło kilka minut i Krzysiek dotarł nad wodę, więc palimy wraz z Tomkiem powitalnego papieroska i zaczynamy machać (każdy po swojemu). Tomek na cykadę, Krzycho na woblery szczupakowe, a ja na kleniowo- okoniowe uniwersały. Pogoda zaczęła się zmieniać. Piękna aura zmieniła się w grad i czarne niebo, ale wszyscy jednym głosem stwierdziliśmy, że idzie jesień i im pogoda gorsza tym wyniki powinny być lepsze. Tomek złowił kilka okoni, ale obaj Krzysie pozostawali bez ryby, więc zapadła decyzja, że każdy idzie na swoją główkę.
Minęła chwila i mój imiennik wyciągnął z głębokiej rynny fajnego pajka i krzyczy do mnie, żebym podszedł zrobić mu kilka zdjęć. Pomyślałem, że zwinę swoją wędkę i pomogę, aż tu nagle puknięcie na płytkich kamieniach i jazda bez trzymanki, piękna walka w środku koryta, beton w dno, ale po kilku minutach rybę udaje się wciągnąć w klatkę, a moim oczom ukazuje się piękna brzana. Wołam Krzysia, aby przyszedł do mnie na wspólne foto i pomiar. Mierzymy swoje okazy i mamy mega pozytywną bekę, bo jest remis 77 do 77. Sesja fotograficzna z ręki Tomka pozwoliła uwiecznić dublet, złowiony w tym samym czasie i o tych samych wymiarach.
Odra nagradza wytrwałych
Zwariowany dzień na plus. Było słońce, ulewa, grad i przebieranie ciuchów, po których niejeden wędkarz już uciekłby do domu. Odra bywa wredna, ale też łaskawa dla wiernych jej urokowi wędkarzy. Pamiętajcie, że ta rzeka potrafi długo spać i dawać kopniaki, ale zawsze może się obudzić, przyprawić o zawał i zamienić najgorszy wypad w ten najlepszy. Jeśli chcecie łowić naprawdę dobre ryby w niżówki, takie jak te, które panują od kilku sezonów, to szukajcie ryb tam, gdzie mają najwięcej tlenu, czyli na napływach i zapływach. Wiadomo, że jest to ryzyko straty przynęt, ale gdzie kamienie i patyki tam dobre wyniki, a bez ryzyka nie ma zabawy.
To dzięki nim
Pamiętajcie też o swoich kumplach, bo często to właśnie dzięki nim przeżywamy najpiękniejsze, wędkarskie przygody. Ta którą opisałem, jest jedną z tych, którą zapamiętam przez lata, właśnie dzięki temu, że oni też tam byli.
Pozdro! Kowal