W poszukiwaniu tej jedynej Vol. 1

W życiu wędkarza występują różne emocje, różne oczekiwania i różne pragnienia. Wszyscy w sposób bardzo indywidualny przeżywamy swoją pasję, każdą przygodę. Dla każdego z nas znaczy ona coś innego, ale istnieją pewne wspólne cele i liczby, które łączą nas wszystkich.


Magiczny metr


Metrowy szczupak jest elementem świadomości każdego łowcy tego właśnie gatunku ryb. Osobniki o długości ponad 80, 90 cm to już często piękne okazy, ale z tyłu głowy zawsze mamy liczbę 100, przynajmniej do momentu, w którym uda nam się złapać zębacza o takiej właśnie, bądź nawet większej długości. Gdy już uda się taki okaz zapisać na swoim koncie, nasze życie się zmienia, dołączamy do grona, w którym zawsze chcieliśmy być, osiągamy cel, o którego osiągnięciu często marzyliśmy latami.


Cierpliwość popłaca


Ja wychowałem się nad Wieprzem. Widziałem wiele szczupaków złowionych w tej rzece, wiele sam złowiłem, ale nigdy w życiu nie widziałem metrowca. Spora ilość znakomitych wędkarzy w mojej okolice podobnie nie miało takiej przyjemności. W Wieprzu ciężko o duże zębate więc zazwyczaj łowiłem na twistery, rippery i obrotówki. Żeby zobaczyć prawdziwego potwora, musiałem wyjechać za granicę. Wyjechałem za pracą, za lepszym życiem, ale okazji wędkowania w Anglii nie zamierzałem przegapić. Na Tamizie złowiłem bardzo wiele ryb, dużo szczupaków o rozmiarze ok. 70- 75 cm, piękne okonie, które przekraczały 40 cm długości, ale nie udało mi się złowić upragnionego metra. Wreszcie w 2019 roku udało mi się wykupić zezwolenie na wędkowanie na dwóch jeziorach w Hrabstwie Surrey. Miałem dużo szczęścia, bo był to ostatni rok, kiedy na tych zbiornikach wolno było łowić ryby. Dziś są one zamknięte.


Światełko w tunelu


Jeziora, na których łowiłem połączone były tunelami, można je zobaczyć w filmie „Tunnel Vision”, który z łatwością znajdziecie na YouTube. Dla mnie były one swoistym światełkiem w tunelu. Słyszałem, że pływają tam duże szczupaki, że nie jest ich wiele, że ciężko je złowić, ale że tam są. To mi wystarczyło, dzięki tym informacjom poczułem, że jest szansa na swoją wymarzoną walkę, tylko trzeba włożyć w to trochę czasu, pracy i wynik powinien się pojawić. Zapewne wyobrażacie sobie jak bardzo czekałem na przyjście karty członkowskiej i pierwszy wolny dzień, kiedy będę mógł udać się tam z wizytą. Była druga połowa kwietnia, zimna, mokra wiosna, silny wiatr, a ja nareszcie mogłem ruszyć na łowy.


Pierwszy kontakt


Ten pierwszy wyjazd był wielką niewiadomą. Mój kolega Irek, który łowił tam już wcześniej, zgodził się pojechać ze mną i oprowadzić mnie po okolicy, wyjaśnić gdzie wolno łowić gdzie nie itd. Szybki instruktaż co i jak i byłem gotowy do startu. Nie chciałem już czekać, słuchać, patrzeć… chciałem wreszcie wziąć wędkę w rękę i zacząć łowić. Miałem ze sobą zestaw przynęt Polsping- wahadła, obrotówki i wtedy jeszcze bardzo świeże gumy, które trzeba było sprawdzić w boju. Zacząłem od Brutalnego Mariana w wersji 8 cm, który jak się okazało, tego dnia był bardzo dobrym wyborem. Już w pierwszym miejscu złowiłem pierwszą rybę- małego pistolecika, po nim kolejnego i następnego. Zacząłem martwić się, że taka populacja małych ryb może być złym znakiem, ale nie zniechęciło mnie to. Kilka kroków wzdłuż brzegu, później kolejne miejsce i następne, jedno po drugim sprawdzałem dostępne „spoty”. Zatrzymałem się na żwirowym brzegu, przy nachylonym nad wodą drzewie. Spędziłem tam może 10-15 minut, bez dotknięcia. Już miałem odchodzić, kiedy bardzo blisko brzegu poczułem „puknięcie”. Po zacięciu poczułem silny opór i sporą wagę. Wiedziałem, że to lepsza ryba. Hol był trochę nerwowy, bo po tak długiej przerwie bardzo chciałem zobaczyć coś fajnego w podbieraku. Chwilę później tak właśnie się stało. Położyłem ją na macie do odhaczania, zmierzyłem, a miarka pokazała 80 cm. Byłem wniebowzięty, bo nie tylko złowiłem ładnego szczupaka na swoim pierwszym wypadzie, ale też upewniłem się, że są tam większe ryby. Szybko zrobiłem zdjęcie, opierając aparat o metalowy słupek i zwróciłem rybie wolność. To, co mnie zainteresowało to masa i kondycja tej samicy. Była już wytarta, ale wciąż bardzo masywna i ciężka. Widać było, że tarło na kamienistych płyciznach pozostawiło sporo blizn. Na głębiny odpłynęła spokojnie i bez pośpiechu. Widok był piękny, ale trzeba było ruszać dalej.


O-Gnom-ny sentyment


Przed końcem dnia chciałem jeszcze połowic na przynętę, która przez lata dawała, daje i mam nadzieję, że będzie dalej dawać mi wiele ryb- na Gnoma. Udałem się w ostatnie miejsce, mocny wiatr wiał mi w twarz, a ręce wystawione na zimno jakby chciały mi powiedzieć, że „nie cacy”. Musiałem jednak rzucić jeszcze kilka razy. Rzucałem ok. 50 m od brzegu. Jeden, drugi, trzeci rzut, po każdym zarzuceniu opad. Czułem jak przynęta porusza się opadając do dna, podciągnięcie i znów opad. W końcu potężne uderzenie i na ostrej jak igła kotwicy VMC zawisł kolejny szczupak. Chwila holu i na pożegnanie tego upragnionego, pięknego, pierwszego dnia sezonu złowiłem szczupaka o długości 72 cm. Żaden gigant, wciąż nie ta ryba, której szukam, ale mimo to bardzo mile widziana.


Apetyt rośnie w miarę jedzenia


Ta wyprawa stawała się już historią, wracałem do auta, analizując to, co się wydarzyło. Starałem się wyciągnąć wnioski, zrozumieć wiadomości, które moje jezioro nadziei dało mi na przywitanie. Szedłem szczęśliwy, ale nie spełniony. Czułem, że to, co najlepsze jest dopiero przede mną. Jeszcze nie zdążyłem wrócić do domu, a już myślałem i marzyłem o kolejnych wyjazdach, które miały przynieść mi jeszcze większe emocje i o których opowiem Wam w następnym tekście… Do następnego razu!


Marcin

Powiązane produkty

Błystka Obrotowa Troć

11,80 zł

Błystka Wahadłowa Gnom

9,40 zł

Komentarze ()