Jaki kolor gumy na czystą wodę?

Kolory gum to temat rzeka. Analizujemy je pod kątem gatunku, który chcemy łowić, wody, w której łowimy, pory dnia, pory roku czy charakterystyki dna. W związku z tym, że bierzemy pod uwagę wiele czynników, powstaje ogromna ilość różnych teorii. Ten tekst nie będzie tekstem popartym ichtiologią, nie będzie w nim analizy ryb pod kątem ilości rozróżnianych kolorów, ani tego, czy ryby widzą kolor czerwony 2 metry pod wodą, czy też nie, a może widzą wszystko na szaro. Ten tekst będzie zawierał tylko moje własne przemyślenia, wynikające z mojego doświadczenia, a wyjaśnienie, dlaczego akurat te kolory zdały u mnie egzamin, pozostawiam w spokoju. Skupię się w nim na jednym tylko zbiorniku i na krótkim czasie, kiedy na nim łowiłem. Jako przykład użyję najpopularniejszego spinningowego przeciwnika, czyli szczupaka. Jak na jeden tekst to i tak za dużo, więc opis innych wód, gatunków i kolorów pozostawię na inną okazję.

Jakie kolory na czystą wodę? Wielokrotnie spotykałem się z teorią, że w czystej wodzie powinno się używać albo kolorów naturalnych, albo ciemnych, bo wszystkie inne są postrzegane przez ryby jako kolory podejrzane. Z mojego doświadczenia wynika, że jest w tym źdźbło prawdy, ale tylko źdźbło i nie powinno się na nim budować całego poglądu na możliwości naszych gum, na akwenach z krystalicznie czystą, przejrzystą wodą. W bardzo czystej wodzie ryby widzą więcej i na większą odległość, mają więc więcej czasu na obserwację, analizę zagrożeń i ocenę, czy to, co tam sobie pływa, nadaje się do jedzenia, czy też nie. Może to sprawiać, że w takich warunkach trudniej jest drapieżnika przechytrzyć, bo ma on po prostu więcej argumentów po swojej stronie. Kluczem więc jest zadbanie o wszystkie elementy zestawu-plecionkę, przypon, krętlik, agrafkę, tak by cały zestaw był, jak najmniej widoczny i żeby nie wyglądał podejrzanie. Wszystko po to, żeby przykuć uwagę ryby naszą przynętą, a nie tym na czym ją ciągniemy. Dopiero kolejnym krokiem jest dobór przynęty i koloru. W czystej wodzie kluczowe znaczenie ma prezentacja przynęty. Jest ona zawsze bardzo ważna, ale w wodzie o dużej przejrzystości każdy błąd kosztuje nas więcej. Musimy więc wiedzieć jaki sposób podania danej przynęty będzie rybie odpowiadał. W tym celu dobieramy odpowiednie obciążenie i rozmiar gumy, tak by prowadzić ją, jak najbardziej naturalnie, żeby nie wzbudzała podejrzeń. Dlaczego to wszystko piszę? Dlatego, że gdy nam nie idzie, chętnie zgonimy winę na to, co mamy na końcu zestawu, czyli na przynętę i jej kolor, choć najczęściej to wcale nie ona odpowiada za naszą porażkę. Jest ona oczywiście bardzo ważna, ale nie jest jedynym i decydującym czynnikiem. Gdy już mamy świadomość tego jak należy zbudować zestaw, na jaką przynętę chcemy łowić i z jakim obciążeniem pozostaje nam wybór koloru przynęty.

Moje własne sympatie

Jeżeli szukam szczupaka to moje ulubione kolory to biały, lub biały z czerwonym łbem, żółty, lub żółty z czarnym grzbietem, perłowy z czarnym grzbietem, ale też czarny i ewentualnie coś w ciemnym odcieniu oliwkowym. Uważam, że szczupak lubi ciemne przynęty tak samo, jak jasne, tylko trzeba trafić w moment, kiedy właśnie na coś takiego ma ochotę. Jak widzicie, nie pisze o policjantach czy o firetigerach, dzieje się tak dlatego, że nie są to kolory, których specjalnie często używam.
Czarny Zbyszek
Nad piękną, czystą wodą

W ubiegłym roku na przełomie maja i czerwca poznawałem nowe łowisko. Zaczynałem szukanie szczupaków od ciemnych przynęt. Popełniałem jednak błędy, miałem zbyt grubą plecionkę, zakładałem za duże obciążenia, nie podawałem przynęty tak, jak trzeba było podać, żeby skusić rybę. Woda była dosyć głęboka, mimo że łowiłem z brzegu to miałem przed sobą 4 - 5 metrów wody, więc zacząłem od główek 10 - 12 gramów. Jak się później okazało, był to duży błąd. Nie obwiniałem więc koloru i pozostawałem przy czarnym. Niedługo przyniosło to pozytywny skutek, tylko najpierw musiałem zrozumieć, że ryby po prostu nie chcą przynęty prowadzonej tak, jak ja to robiłem. Woda wcale nie była łatwa, bo było bardzo dużo zielska i szczupaki kryły się albo na skraju podwodnych łąk, albo na ich szczytach. Nie miały ochoty nurkować za moimi, zbyt szybko uciekającymi w dół gumami. Kluczowym krokiem była zmiana główki na znacznie mniejszą o ciężarze 3 gramów i zmiana prowadzenia na bardzo spokojne ściąganie z powolnym podnoszeniem i opuszczaniem przynęty. Dzięki temu guma była widoczna dla drapieżników, operowała tuż nad ich głowami i wyglądała naturalnie. Na efekty nie trzeba było długo czekać i pierwszy szczupak zameldował się na zestawie. Skrzywiony Zbyszek 7 centymetrów w czarnym kolorze wreszcie potwierdził swoją wartość, a ja zwieńczyłem dzień przyzwoitym zębatym. Poczułem, że rozszyfrowałem wodę, zrozumiałem, co robiłem nie tak i na kolejny raz zaplanowałem sprawdzenia kolejnych kolorów przynęt.
Żółty Zbyszek
Świadomy popełnionych błędów przyjechałem uzbrojony w relatywnie lekki zestaw z wędką 2,6 metra, o ciężarze wyrzutowym 15 gramów, i plecionką 0,13 minimetra. Zestaw ten był gdzieś o połowę lżejszy od tego, którego używałem na pierwszym wypadzie. Przypon do 5 kilogramów, niestety wolfram, bo nie miałem jeszcze wtedy Arnoldów i oczywiście główka jigowa 3 gramy. Na haku znów Skrzywiony Zbyszek 7 cm, ale tym razem w żółtym kolorze. Chciałem się przekonać, czy w tak krystalicznie czystej wodzie, przy podobnym prowadzeniu, które opanowałem na poprzednim wyjeździe uda mi się złowić szczupaka na przynętę, o jasnym, wręcz "żarówiastym" kolorze. Jezioro, na którym łowiłem, nie było zarybiane szczupakiem, w ogóle nie było zarybiane. Miało naturalny zasób ryb i szczupaka nie było w nim specjalnie dużo, ale wiedziałem, że jest i że są też przyzwoite ryby. O tym, że można w ultra czystej wodzie złowić szczupaka także na żółtą gumę, przekonałem się zaraz na starcie. Zarzuciłem wędkę wzdłuż brzegu pod okoliczny krzaczek i sekundę później miałem na wędce rybę. Nie jakiś gigant, ale cieszył i nie zraził go ani kolor przynęty, ani to, że stał blisko brzegu na płytkiej wodzie. Zaatakował instynktownie i to wszystko. Byłem zadowolony, miałem rybę, ale chciałem jeszcze potwierdzić, że żółty też działa. Popołudnie powoli przechodziło w wieczór, a ja poszukiwałem kolejnego głodnego, zębatego stwora. Nie liczyłem na jakiegoś olbrzyma, ale na jakikolwiek kontakt. No i się doczekałem. Zbliżając się już do ostatniej miejscówki, na której miałem tego dnia łowić, posłałem przynętę za granicę zielska i prowadziłem ją wzdłuż tej granicy, jak najwolniej się dało, żeby utrzymać przynętę tam, gdzie uważałem, że powinna być ryba. Chwilę później poczułem uderzenie, a po zacięciu przyjemne uczucie sporej wagi na końcu zestawu. Wiedziałem, że ryba nie jest mała, ale obawiałem się, czy będę w stanie kontrolować ją na lekkim zestawie z pojedynczym hakiem, gdy dookoła pełno zielska. Na szczęście dałem radę. Chwilę później miałem w podbieraku pięknego, grubego szczupaka o długości 92 centymetrów. Zważyłem go bardzo szybko i pobieżnie i waga oscylowała w granicach 5 kilo.

W lecie nie ma co trzymać ryb, zwłaszcza szczupaków poza wodą zbyt długo, bo możemy im przez to zrobić krzywdę. Piękna gruba ryba, która na super czystej wodzie uderzyła w relatywnie małego, żółtego twistera. Żółty Skrzywiony Zbyszek się sprawdził, więc na następny wyjazd zdecydowałem się zabrać nową przynętę i nowy kolor. Wiedziałem, że na tym zbiorniku zostało może kilka dni łowienia, z każdym dniem zarastał coraz bardziej, a w środku lata był praktycznie cały usłany zielskiem. Musiałem więc udać się tam jeszcze zanim roślinność całkowicie ograniczy możliwość spinningu. Na szczęście znalazłem trochę czasu i wyruszyłem w poszukiwaniu wrażeń.
Był 3 czerwca 2019 r. Było bardzo gorąco 27 stopni w cieniu i słońce. Na szczęście wiało, a to dawało nadzieję na sukces. Miejsca do łowienia było coraz mniej, ale na szczęście był odcinek, na którym jeszcze można było pospinningować. Chciałem sprawdzić kolejną przynętę i kolejny kolor. Chudy Mirek biały z czerwonym łbem, który już wcześniej sprawdził się na innym, bardziej mętnym łowisku, teraz miał udowodnić, że nawet na super czystej wodzie, dobrze podana przynęta o bardzo jasnej barwie, może złowić rybę. Główka bez zmian miała 3 gramy. Poszedłem w pierwsze miejsce, na mini plażę, na której stała porzucona wanna. Po kilku rzutach Mirkiem miałem szczupaka. Nie tam jakiegoś olbrzyma, ale przyzwoitą siedemdziesiątkę. Gęba ucieszona, bo ryba złowiona i znów na bardzo jasną przynętę. Chwilę później poszedłem w kolejne miejsce i już bez ciśnienia wiedząc, że bez wątpienia jasne gumy na tej wodzie łowią ryby.
mirek
Rzucałem w trudne technicznie miejsce poza granicę wyrastających roślin, starając się wyprowadzić jakąś rybę z jednego z ostatnich niezarośniętych okienek. Prowadziłem powoli, kontrolując opad, tak by nie wpaść w przydenne chwasty, ale dobrze spenetrować każdy centymetr łowiska. Poczułem uderzenie i dynamiczny odjazd. Wiedziałem, że ryba nie jest mała, ale z racji jej szybkiego odejścia nie wciąłem jej odpowiednio mocno. Chwila holu i haczyk wystrzelił z pyska. Słabo, wiedziałem, że straciłem dobrą sztukę, być może zmarnowałem ostatnią szansę na złowienie ładnej ryby na tym jeziorze przed jego kompletnym zarośnięciem. Zwinąłem wędkę i poszedłem dalej. Odwiedziłem kolejne 2 miejsca, ale bez efektu, a w głowie ciągle siedziała mi ta stracona ryba. Powiedziałem sobie, że albo ją złowię, albo nie złowię nic i wróciłem w miejsce, w którym przegrałem walkę, przynajmniej jej pierwszą rundę. Od momentu nieudanego holu minęło jakieś 45 minut i miałem nadzieję, że szczupak wrócił już na swoją miejscówkę, uspokoił się i że znowu żeruje. Rzuciłem kilka razy, jakby zdenerwowany nie mogłem się wstrzelić, trochę za bardzo w lewo, trochę za bardzo w prawo, tu za wolno ściągałem, tam za szybko, a wiedziałem, że żeby mieć, chociaż cień szansy muszę poprowadzić przynętę idealnie, tak jak to zrobiłem za pierwszym razem. W końcu znów wyczułem miejsce, zacząłem oddawać powtarzalne rzuty i prowadzić przynętę tak jak chciałem, potrzebowałem tylko potwierdzenia ze strony ryby, że wszystko robię, jak należy. Pewnie myślicie, że to naiwność myśleć, że ryba, która była na haku weźmie po raz drugi, ale przekonałem się wiele razy, że jest to jak najbardziej możliwe. Tak też było w tym przypadku. Po kolejnym dobrym rzucie, na wolno prowadzonym zestawie poczułem uderzenie i znów odjazd, ale tym razem zareagowałem odpowiednio, wiedziałem czego się spodziewać, byłem przygotowany. Mocno wciąłem rybę, po czym trzymałem ją tak, by ograniczyć jej możliwość wejścia w chwasty. Na szczęście udało mi się tego uniknąć i mogłem cieszyć się z pięknej zdobyczy-93 centymetrowego pięknego, zdrowego, grubego szczupaka sprawiło mi bardzo dużo radości.
93 cm
Mogłem spokojnie się pożegnać. Wiedziałem, że za chwilę nie będę mógł już tam łowić i kolejną sesję spinningową odbędę na tym zbiorniku dopiero późną jesienią. Jeżeli chodzi o inne kolory, to w międzyczasie starałem się także sprawdzać inne barwy gum, ale na szczupaka, na tym zbiorniku nie zadziałały. Zdziwił mnie zwłaszcza brak reakcji na kolor perłowy z czarnym grzbietem, czyli klasycznie naturalny. Z jakiegoś powodu, nie miałem na niego żadnych brań. Myślę jednak, że to kwestia tego, że akurat prowadziłem ją tam, gdzie nie było ryb, bądź gdzie nie żerowały.

Podsumowanie

W wędkarstwie nie ma uniwersalnych prawd, bo każdy zbiornik i każda rzeka, to inna woda. My również się różnimy, inaczej prowadzimy swoje przynęty, mamy inne umiejętności, sprzęt, ale też przekonania. Na sukces bądź jego brak wpływa cała masa czynników, a kolor gumy wcale nie jest najważniejszym z nich. Żeby złowić rybę, ocenić, na co chce brać, na jaką przynętę i jaki kolor, potrzebny jest czas. Kiedy poświęcimy danej wodzie odpowiednią ilość uwagi, sami wytypujemy przynęty, które nam się sprawdzą. Łowienie ryb jest jak układanka i o ile kolor gumy jest jej elementem, to części wymaganych do jej ułożenia jest znacznie więcej. Życzę Wam, żebyście jak najczęściej i jak najszybciej dobierali odpowiednie elementy swoich zestawów i odpowiednie kolory przynęt na hak. Pamiętajcie tylko, że zawsze trzeba mieć otwartą głowę i być gotowym na zmiany, bo analiza własnych błędów jest kluczem do osiągnięcia sukcesu.

Połamania wędek!

Marcin

Komentarze ()